Witam,
Jakiś czas temu spodobało mi się tworzenie w srebrze.
Chciałem spróbować i na początek postanowiłem się nauczyć lutowania.
Kupiłem minimum, czyli:
- lut srebrny miękki w drucie
- "Płyn do lutowania Odpowiednik Fluoru" - to jest cała nazwa tego produktu
- mały palnik gazowy
- kilka srebrnych obrączek do prób
Niestety nie wychodzi mi to za bardzo. Przeciąłem brzeszczotem obrączki i zalutować udało mi się tylko jedną.
W reszcie przypadków klapa.
Opiszę tu jak lutuję, czego używam, jakie mam spostrzeżenia, wkleję kilka zdjęć i mam nadzieje, że nakierujecie mnie.
Tu na przykładzie nie lutuję szczeliny tylko nakładam trochę lutu na obrączkę:
Tak, więc przed lutowaniem przeszlifowuję lekko powierzchnię (pilnikiem) wokół miejsca, w którym będę lutował, aż do zobaczenia "żywego" srebra.
Pędzelkiem nanoszę w miejsce lutowania i powierzchnię obok płyn do lutowania.
Palnikiem gazowym ogrzewam na początku całą obrączkę ruchem okrężnym, a potem skupiam się na miejscu lutowania.
Zauważyłem, że:
gdy nanoszę płyn do lutowania i zacznę ogrzewać obrączkę ten momentalnie wysycha tworząc taki szary nalot na srebrze. To normalne? (zdj. poniżej)
Wychodzę z założenia, że rozgrzana powierzchnia srebra musi być na tyle gorąca, by przyłożony lut w drucie, po dotknięciu topił się.
Żeby pomóc temu "procesowi" w momencie podawania lutu, odsuwam płomień palnika, żeby ten nie był skierowany bezpośrednio na lut.
Płomień kieruje minimalnie obok miejsca przyłożenia lutu, żeby metal ciągle się nagrzewał.
W tym przypadku udało się nanieść warstwę lutu, myślę, że po przeszlifowaniu i polerowaniu byłoby ok?
I tylko jedna obrączka dała się w ten sposób zlutować. (zdjęcie po lekko przeszlifowanym miejscu lutowania).
W innym przypadku mimo długiego nagrzewania obrączki lut nie zaczął się odpowiednio szybko topić. I musiałem to robić "partiami" w skutek czego powstał taki nietrwały, miejscami czarny lut.
znowu ten nalot po płynie
Ja podejrzewam, że winowajcą jest tu zbyt mały palniczek. . .
Ale martwi mnie też, zachowanie tego płynu po podgrzaniu.
Nie wiem czy sposób, w który lutuje jest dobry. Na yt są filmy z lutowaniem, ale nie drutem. Zazwyczaj kładzie się w miejscu lutowania małe kawałki srebrnego lutu. Ja próbuje to robić lutem z drutu, i wychodzę z założenia, że metal musi być na tyle nagrzany, żeby po przyłożeniu lutu - zaczął się on sam topić...
Sugestie mile widziane
Jakiś czas temu spodobało mi się tworzenie w srebrze.
Chciałem spróbować i na początek postanowiłem się nauczyć lutowania.
Kupiłem minimum, czyli:
- lut srebrny miękki w drucie
- "Płyn do lutowania Odpowiednik Fluoru" - to jest cała nazwa tego produktu
- mały palnik gazowy
- kilka srebrnych obrączek do prób
Niestety nie wychodzi mi to za bardzo. Przeciąłem brzeszczotem obrączki i zalutować udało mi się tylko jedną.
W reszcie przypadków klapa.
Opiszę tu jak lutuję, czego używam, jakie mam spostrzeżenia, wkleję kilka zdjęć i mam nadzieje, że nakierujecie mnie.
Tu na przykładzie nie lutuję szczeliny tylko nakładam trochę lutu na obrączkę:
Tak, więc przed lutowaniem przeszlifowuję lekko powierzchnię (pilnikiem) wokół miejsca, w którym będę lutował, aż do zobaczenia "żywego" srebra.
Pędzelkiem nanoszę w miejsce lutowania i powierzchnię obok płyn do lutowania.
Palnikiem gazowym ogrzewam na początku całą obrączkę ruchem okrężnym, a potem skupiam się na miejscu lutowania.
Zauważyłem, że:
gdy nanoszę płyn do lutowania i zacznę ogrzewać obrączkę ten momentalnie wysycha tworząc taki szary nalot na srebrze. To normalne? (zdj. poniżej)
Wychodzę z założenia, że rozgrzana powierzchnia srebra musi być na tyle gorąca, by przyłożony lut w drucie, po dotknięciu topił się.
Żeby pomóc temu "procesowi" w momencie podawania lutu, odsuwam płomień palnika, żeby ten nie był skierowany bezpośrednio na lut.
Płomień kieruje minimalnie obok miejsca przyłożenia lutu, żeby metal ciągle się nagrzewał.
W tym przypadku udało się nanieść warstwę lutu, myślę, że po przeszlifowaniu i polerowaniu byłoby ok?
I tylko jedna obrączka dała się w ten sposób zlutować. (zdjęcie po lekko przeszlifowanym miejscu lutowania).
W innym przypadku mimo długiego nagrzewania obrączki lut nie zaczął się odpowiednio szybko topić. I musiałem to robić "partiami" w skutek czego powstał taki nietrwały, miejscami czarny lut.
znowu ten nalot po płynie
Ja podejrzewam, że winowajcą jest tu zbyt mały palniczek. . .
Ale martwi mnie też, zachowanie tego płynu po podgrzaniu.
Nie wiem czy sposób, w który lutuje jest dobry. Na yt są filmy z lutowaniem, ale nie drutem. Zazwyczaj kładzie się w miejscu lutowania małe kawałki srebrnego lutu. Ja próbuje to robić lutem z drutu, i wychodzę z założenia, że metal musi być na tyle nagrzany, żeby po przyłożeniu lutu - zaczął się on sam topić...
Sugestie mile widziane