(05-11-2021, 07:48 PM)kriss napisał(a): większość ludzi myśli że jak do "malucha" przypnie znaczek mercedesa, to będzie jeździć mercedesem. Jest tyle pięknej i trwałej
biżuterii zrobionej ze szlachetnych materiałów, ale znaczek firmowy jest cenniejszy. Wszech obecna reklama, promuje markę i to się tylko liczy.
Smutne
Bo liczy się jak nigdy wizerunek. Klient biznesowy patrzy, czy masz najnowszy model "ogryzka", czy nie daj panbuk - Hujaweja.
Zegarek być musi Omega Speedmaster, a lepiej Rolex w złocie. Trzewiki też markowe, a spod marynarki dyskretnie haftowany
na koszuli zawodnik polo. Mnie kiedyś inspektorka Sanepidu - życząca sobie oczywiście odbiór i odstawienie spod inspektoratu
powiedziała - taksując czym po Jej Wysokość przyjechałem, że niżej BMW się nie spodziewała. Było BMW. Marki, loga, itd.
pozycjonują nas w stadzie. Wyznaczają, jak to nazywał ze staropolska pisarz Konwicki - "traktament". Rozmówca po tzw. znamionach
luksusu wie jak nas traktować. Dla własnej więc korzyści, do Urzędu Skarbowego zakładamy garniak, a na negocjacje biznesowe
cały markowy rynsztunek. Nikt, a zwłaszcza w przaśnej Polsce, nie siądzie do negocjacji z gościem w t-shircie i wytartych jeansach
- tym bardziej nie od Korsa, albo Kleina. Zresztą dlaczego niby srebrny, czy złoty miałyby być jakimkolwiek wyznacznikiem, skoro
akrylowy wisior od znanego projektanta jest 10 x droższy? Przecież złoto jest pożądane dlatego, że jest drogie. Jeśli "szajsmetal"
ze znanym logo sprzedaje się za więcej niż podobny ze szlachetnego kruszcu ale bez topowego logo, to jest więcej warty i koniec
dyskusji. Wartość określa popyt i nic więcej. Gdyby ktoś odkrył żyłę złota wielkości kilku tysięcy ton i rzucił to złoto na rynek,
to nagle kultowe stałyby się inne rzadsze metale. No może nie nagle, bo podaż trzeba trochę nakręcić. Jest np. wiele, a nawet
większość kamieni szlachetnych bardziej efektownych od diamentu, a nawet cyrkonia bywa "ładniejsza" od brylantu niższych
klas, ale jednak liczy się cena i tylko cena. Nawet nie rzadkość występowania, bo taki jeremiejewit jest wiele rzadszy od brylantu,
a do tego bardziej efektowny, ale nie tak "modny" i dlatego prawie nikt o nim nie słyszał. Dlatego blaszany wisiorek od Versace
jest więcej wart niż srebrny, wystrugany przez "no name" w Pierdziszewie na ulicy Wąskiej 5. Człowiek już tak ma, że chce innym
pokazać - patrzcie, to jest moje i mnie na to stać. Choćby było ze słomy jak ten "Miś", ale drogie.